Opinie o ATOsie
Urszula 33 lata, lekarz ginekolog, 2 dzieci
Chciałam przedstawić krótką historię użytkownika (od 10 lat) metod naturalnego planowania rodziny: przed ślubem – wykresy z pełnymi danymi – śluz + temperatura każdego dnia, po ślubie – podobnie, po urodzeniu pierwszego dziecka obserwacja śluzu tak, natomiast pomiary temperatury tylko w czasie śluzu i 3 dni po skoku. A po drugim dziecku – obserwacje śluzu jak najbardziej, natomiast pomiar temperatury – 1 dzień (!) po dniu szczytu, aby sprawdzić czy jest na wyższym poziomie. I tak z polecanej metody objawowo – termicznej stałam się użytkowniczką metody jednowskaźnikowej – zdecydowanie mniej polecanej. Już się nie dziwię skąd się biorą nieplanowane poczęcia. Taka rzeczywistość. Dlatego uważam, że ATOS to niesamowity termometr, który eliminuje wszystkie niedogodności związane z porannym mierzeniem temperatury. Dyskomfort „noszenia” w nocy żaden, a jaki komfort obserwacji! Jestem lekarzem ginekologiem i na pewno będę polecać ATOsa wszystkim ekologicznie podchodzącym do własnej płodności.
Joanna 35 lat, lekarz, 3 dzieci
Razem z mężem jesteśmy nauczycielami Naturalnego Planowania Rodziny i w celu określenia płodności stosujemy jedynie metody naturalne. Użytkowniczką ATOs-a jestem od 5 lat. Gdy na świecie pojawiły się nasze ukochane pociechy pojawiły się nowe problemy. Mierzenie temperatury stało się trudniejsze z powodu nocnego wstawania, a gdy dzieci podrosły – krępujące. Dlatego gdy w 2003 r w czasopiśmie „Naturalne Planowanie Rodziny” znalazłam artykuł na temat automatycznego pomiaru temperatury niemal bez wahania zdecydowałam się na udział w testowaniu urządzenia do pomiaru temperatury w czasie snu. Gdy dostałam ATOs-a w swoje ręce to początkowo podchodziłam do tego eksperymentu z nieufnością, ale szybko moje obawy okazały się bezpodstawne. Termometr był odczuwalny jedynie przez dwa lub trzy pierwsze dni, a zakładanie i usuwanie termometru rano nie było kłopotliwe. Cieszę się, że w natłoku różnych spraw, nie muszę pamiętać o porannym mierzeniu temperatury, gdyż robi to za mnie ATOs. Nie muszę też natychmiast zapisywać wyniku pomiaru, bo jest on w pamięci urządzenia, przez cały dzień (aż do kolejnego pomiaru). Polecam to urządzenie wszystkim kobietom, które (tak jak ja) lubią sobie rano pospać lub mają dzieciaki, które każdego ranka baraszkują w łóżku rodziców.
Co do ATOsa, to jestem z niego bardzo zadowolona. Byłam zdziwiona, że faktycznie zupełnie nie przeszkadza w spaniu. A fakt, że nie trzeba się budzić do mierzenia temperatury jest naprawdę dużym luksusem! Niestety ze względu na brak równowagi hormonalnej po porodzie trudno jest mi docenić pomoc ATOS’a jeśli chodzi o zauważenie skoku temperatury, ale jestem pewna, ze kiedy wróci mi cykl, będzie on dla mnie dużą pomocą w tym względzie. Jak na razie mierzy temperaturę bez zarzutu. Czy jest jednak możliwe, ze ATOS ogólnie troszkę zaniża temperaturę? (Wiem, ze każdy termometr jest inny-z poprzednimi tez mogłam zauważyć drobne różnice, jednak nie szpływa to na jakość stosowania NPR, bo chodzi tu przecież o różnice temperatur).
Moja ogólna ocena: Termometr jest bardzo wygodny w użyciu, jest prawie niewyczuwalny i nie przeszkadza w spaniu. A dzięki niemu poranne pomiary temperatury nie są już żadnym problemem ani uciążliwością, a tym samym przeszkoda w stosowaniu NPR.
Tak więc dziękuje raz jeszcze. Nie miałam jeszcze okazji opowiedzieć o ATO-sie w tutejszych kręgach NPR, ale zamierzam to zrobić w najbliższej przyszłości.
Urszula 33 lata, farmaceuta, bezdzietna
Od roku jestem użytkowniczką termometru ATOs. Mam 33 lata i nie mam jeszcze dzieci. Od 8 miesięcy jestem mężatką. Codziennie wieczorem zakładając termometr myślę z ogromną wdzięcznością o tych, którzy są zaangażowani w to dzieło. Jestem ZACHWYCONA tym prostym urządzeniem, które daje taki komfort i tak przejrzyste i jasne wyniki. Swoją przygodę z NPR rozpoczęłam od razu z ATOs-em. Nie znam więc uciążliwości stosowania tradycyjnych termometrów (chyba, że z opowiadań koleżanek) Mam jednak wrażenie, że nie przeszkadza mi to w docenianiu tego „małego przyjaciela” Swoje przywiązanie do ATOSa odkryłam kiedyś na lotnisku, kiedy myślałam o tym, że najcenniejszą rzeczą, którą mam w walizce jest właśnie termometr!!! Co zaś do samego stosowania, to faktycznie, nie wiąże się to dla mnie z żadnym dyskomfortem. Zakładam go już praktycznie automatycznie, śpiąc nie czuję go wcale, rano z wdzięcznością go zdejmuję. Nie spowodował u mnie jakiś dodatkowych infekcji, a wykresy temperatury są naprawdę wzorcowe, co daje mi duży spokój w stosowaniu naturalnych metod planowania rodziny (tym bardziej, że ze względu na konieczną operację musieliśmy odłożyć myśl o dzieciątku) Udało się, zgodnie z sumieniem i przekonaniami( co jest przecież nie do przecenienia) odłożyć w czasie poczęcie. Teraz czeka nas nowy etap planowania rodziny Anna
Jestem mamą piątki maluchów. Stosowaliśmy z mężem NPR, zawsze jednak z luzem, dopuszczając margines błędu Choć tak prawdę mówiąc była to raczej metoda improwizacji i trochę „na-chybił-trafił”. Prowadząc obserwacje śluzu i mając świadomość, że może jeszcze nie ma okresu niepłodności nie raz daliśmy się ponieść emocjom i pożądaniu, a bo to męża imieniny, a bo to rocznica ślubu. Po urodzeniu czwartego dziecka zakupiliśmy domowy kurs NPR. Jednak przy wielu obowiązkach mierzenie temperatury okazało się a-wykonalne. A jak ważny jest to wskaźnik okazało się kiedy odkryliśmy kolejną ciążę. Najmłodszy synuś miał pół roku, a ja popadłam w totalną skrajność rezygnując całkowicie ze zbliżeń. Zamawiając ATOs-a miałam nadzieję, że pomoże mi się „odblokować”. Nie ukrywam, że chciałabym już uniknąć kolejnego poczęcia, bo uważam, że tym dzieciom, które już są w naszej rodzinie należy się o wiele więcej czasu, niż teraz mogę im zaoferować. Jestem z zawodu nauczycielką i bardzo chciałam bym móc zadbać o dobry rozwój naszych maluchów.
ATOs=rewelacja. Jestem osobą dość „aktywną nocą”, bo jak maluszek nie domaga się piersi to nerki (mam kamicę) domagają się ulgi. Jedyny plus tej całej sytuacji to to, że nie rozbudzam się na całego i z łatwością przechodzę ze stanu aktywności do stanu spoczynku. W rezultacie zdarzało mi się na początku, podczas toalety, zdjąć ATOsa razem z bielizną. Co oczywiście oznacza, że jego obecność mi absolutnie nie przeszkadzała, a nawet o nim zapominałam. Ale jak to w powiedzeniu „ćwiczenie czyni mistrzem”, z czasem automatycznie sprawdzałam jego położenie i wszystko działało OK. Jak więc już wcześniej napisałam, ATOs okazał się dla nas urządzeniem rewelacyjnym, bardzo pomocym, właściwie niezbędnym, bo sama nigdy nie zmobilizowałabym się do tradycyjnego pomiaru temperatury. Bardzo za niego dziękuję i pozdrawiam. Magda
Ewa 29 lat, 4 dzieci
ATOs-a używam od kilku miesięcy (temperaturę mierzę po miesiączce i kilka dni po owulacji) i jestem z niego bardzo zadowolona. ATOs to ogromne ułatwienie w stosowaniu NPR, zwłaszcza jeśli ma się małe dzieci, budzące się w nocy wiele razy, ponieważ wtedy pomiary temperatury są utrudnione lub niemiarodajne.ATOs-a mocuję wokół bioder za pomocą gumki dołączonej do zestawu i w zupełności mi to wystarcza. Gumka właściwie nie jest wyczuwalna. Z reguły śpię w piżamie z luźnymi spodniami, bez bielizny i czujnik jest stabilny. Sytuacja, w której czujnik wysunął się całkowicie zdarzyła się być może 2-3 razy w ciągu kilku miesięcy używania. Sporadycznie zdarza się, że czujnik jest wysunięty 3-4 cm, co mimochodem poprawiam, jednak wątpię żeby mogło to zaburzyć pomiar. Po urodzeniu dzieci moje wykresy były dziurawe jak szwajcarski ser (lub nie było ich wcale). Odkąd używam ATOsa mam niemal 100% pomiarów tak jak przed dziećmi, z tą jednak zaletą, że nie muszę się specjalnie budzić. Wykresy uzyskane za pomocą ATOsa są bardziej czytelne. Obserwuję więcej prawidłowości w trakcie cyklu (np. takie same temperatury w danej fazie cyklu lub linia odcięcia temperatur niższych na tym samym poziomie co w poprzednich cyklach) czego nie zaobserwowałam przy zwykłym termometrze owulacyjnym, kiedy linia temperatur była bardziej „poszarpana”.
Małgorzata 30 lat, 2 dzieci
ATOsa używam od kilku miesięcy, z dobrym skutkiem. Robię pomiary tak jak kiedyś termometrem rtęciowym, a potem krótko elektronicznym czyli przez ok. 8 dni w cyklu i to u mnie wystarcza. Myję go przed założeniem i po zrobieniu możliwie wszystkiego w domu, żeby potem nie biegać z nim po mieszkaniu, bo jeszcze trzeba przykryć dzieci, napić się wody itp. (niemniej biega się z nim całkiem swobodnie : ). Śpię przez te kilka dni w bieliźnie, bo jednak wstaję w nocy od 1 do?x razy i dzięki niej zupełnie się nie stresuję i nie sprawdzam, czy czujnik się nie wysunął. Wstawanie, nawet tuż przed zaprogramowanym mierzeniem, nie szpływa u mnie na pomiar i wykresy mam przejrzyste.
Przed ATOsem miałam prawie roczną przygodę z innym urządzeniem do pomiaru PTC, Duo Fertility. Tamten termometr przyklejałam na skórę w okolicy pachy, a on dokonywał pomiarów przez całą noc i wyciągał średnią, którą przekazywał odpowiedniemu programowi komputerowemu. Nie byłam z niego zadowolona. Oryginalne plastry sprzedawcy Duo powodowały u mnie uczulenie i odklejały się w nocy. Dodatkowo wykres, który „sam się rysował”, potrafił zmienić się wstecznie po kilku dniach! Używałam Duo na własną odpowiedzialność w celach antykoncepcyjnych, ale nie było to łatwe (skoki temperatury były tam czasem niewyraźne, „powolne” i dla bezpieczeństwa dodawałam 1-2 dni) a momentami bardzo, bardzo stresujące (raz wykres pokazał, że jest już po owulacji, a po kilku dniach, że jeszcze ciągle przed). Dzięki temu doświadczeniu w ATOsie cenię przede wszystkim samodzielne „zarządzanie wykresem” Najbardziej lubię ten moment, kiedy odczytuję wynik i wiem, że jest pewny, jedyny i nie będzie innego. ATOS wyeliminował na wstępie również inny mój problem: mając dwójkę małych, oddzielnie śpiących dzieci, które zaczynają dzień codziennie o innej godzinie, ostatnimi czasy nie potrafiłam uzbierać nawet 3 sensownie wyglądających pomiarów wykonanych zwykłym termometrem. No i na koniec to, co powinno być najpierw:) ATOsowi zawdzięczam sen, ten najsmaczniejszy – o poranku Dziękuję!
Mam 21 lat, za trzy miesiące wychodzę za mąż. Używam ATOsa od kilku miesięcy. Jest to mój pierwszy termometr owulacyjny. Zdecydowałam się na niego, ponieważ budzenie się codziennie o tej samej porze stanowi dla mnie duży problem (mam zajęcia o nieregularnych porach, a do tego problemy z zasypianiem), a chciałam poznać swój cykl płodności jeszcze przed rozpoczęciem życia małżeńskiego. ATOs jest bardzo wygodny w użyciu i prawie niewyczuwalny. Jest tak skonstruowany, że dopasowuje się do ciała. W żaden sposób nie szpływa na częstotliwość infekcji. Po dwóch tygodniach stosowania zupełnie się do niego przyzwyczaiłam i nabrałam szprawy w jego stosowaniu, jak również w prowadzeniu obserwacji w ogóle. Możliwość używania automatycznego termometru jest dla mnie dużym ułatwieniem w codziennym życiu. Bardzo się cieszę, że ATOs powstał. Jestem przekonana, że pomoże wielu kobietom, które tak jak ja mają kłopot z tradycyjnym mierzeniem temperatury codziennie o świcie.
Karina 25 lat, 1 dziecko
Kiedy po raz pierwszy zaczynałam uczyć się metod Naturalnego Planowania Rodziny, pierwsze, co poczułam, to bunt przeciwko porannym pomiarom temperatury o stałej godzinie. Przyznaję, że zawsze należałam do osób, które nie lubią regularnego trybu życia. Wczesne pobudki w związku z pracą, czy nauką – tak, ale w tygodniu, a w weekendy zawsze lubiłam się wyspać odsypiając cały tydzień nawet do późnych godzin popołudniowych. Było mi to bardzo potrzebne, żeby móc znowu normalnie funkcjonować od początku kolejnego tygodnia. I jak tu regularnie mierzyć temperaturę chcąc stosować NPR? Przerażała mnie perspektywa „zero spontanicznych poranków w dni pomiarów, aż do menopauzy”…
ATOs trafił do mnie dopiero po urodzeniu się mojego synka. Tobiasz budził się kilka razy w ciągu nocy. Byłam strasznie niewyspana, a kolejna pobudka w celu pomiaru temperatury jeszcze bardziej pogarszała sytuację. Budzik w komórce, chociaż bardzo cichy, często wybudzał ze snu moje czujne dziecko i równie niewyspanego męża. Podczas pomiaru zawsze zasypiałam z termometrem. ATOs całkowicie rozwiązał ten problem! Moje dziecko nadal budzi się po kilka razy w nocy, ale z pomiarami nie mam już żadnych kłopotów. Dużą zaletą ATOsa jest to, że pomiar mogę ustawić na dowolną godzinę, taką, w której wiem, że mój sen będzie odpowiednio długi, a zarazem jeszcze wystarczająco twardy. Dzięki temu moje wykresy są znacznie bardziej jasne i czytelne od poprzednich. Odczyt pomiaru o dowolnej godzinie w ciągu dnia to także duży pozytyw. Wiele osób zastanawia się pewnie, jak można spać z takim okablowaniem Jak dla mnie, okazało się, że ATOs jest znacznie mniejszy niż zdaje się być na zdjęciu, czujnik jest cienki, miękki i delikatny, a gumka na brzuchu to to samo, co gumka od majtek, więc chyba każdy jest przyzwyczajony Bardzo łatwo oswoić się z ATOsem, tak, że po kilku dniach przestaje on zupełnie przeszkadzać. ATOs nie przeszkadza również we współżyciu. Większość par mierzy przecież temperaturę w celu uniknięcia poczęcia, a więc w okresie płodnym, kiedy tak naprawdę mierzenie ma sens, a współżycia nie powinno się podejmować. Z mojej perspektywy nie widzę jednak problemu ze współżyciem nawet w dni kiedy wykonuje się pomiary, ponieważ ATOsa bardzo łatwo mozna zdjąć, tak samo jak zdejmuje się z siebie ubranie. Podsumowując, z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że ATOs to genialny wynalazek! Oczywiście, można żyć bez niego, tak jak można żyć bez pralki, odkurzacza, czy samochodu, ale po co, skoro można to życie sobie ułatwić? Uważam, że ATOs jest wynalazkiem dla każdego. Jest on odpowiedni zarówno dla typowej „matki polki” z gromadką dzieci do ogarnięcia, jak i dla każdej kobiety chcącej żyć ekologicznie i w zgodzie z naturą, a zarazem spontanicznie, bez potrzeby dostosowywania się do godzin pomiaru. Na pewno sprawdzi się u kobiet, które prowadzą nieregularny tryb życia i budzą się o różnych godzinach. Jest to przede wszystkim wynalazek dla osób takich jak ja, ceniących sobie sen i kompletnie zdezorientowanych po usłyszeniu dźwięku budzika :). Każdy ma przecież prawo wyspać się choć w weekend przynajmniej do południa :). ATOs to termometr, którego nigdy nie zamieniłabym na żaden inny! Wielkie podziękowania i pozdrowienia dla Twórcy ATOsa Karina
Jesteśmy szczęśliwą pięcioosobową rodziną. ATOsa używam od ponad 4 lat. Już przy pierwszym dziecku mieliśmy problemy z pomiarem temperatury w tradycyjny sposób. Zaczęliśmy więc rozglądać się za alternatywą. Znaleźliśmy w sieci kontakt do doktora Jerzego Góreckiego, który stworzył ATOsa. Od początku byliśmy z niego bardzo zadowoleni. Jego obsługa jest bardzo prosta. Jedyne o czym musimy pamiętać, by spać spokojnie, to założenie termometru wieczorem. Ważne, że mąż zostaje zwolniony z ciężkiej pracy mierniczego, więc jest zadowolony. Ja natomiast nie martwiąc się o nic, w nocy wstaję do dzieci, karmię najmłodsze i załatwiam inne swoje potrzeby. Wieczorem, przed ponownym założeniem, spisuję temperaturę i to wszystko. Z całego serca polecamy wszystkim ATOSa, bo takiej wygody w tym temacie nic nie zagwarantuje!
Natalia, 32 lat, 2 dzieci
Jestem bardzo zadowolona z używania ATOsa. Gdyby nie Atos, to myślę, że mogłabym zrezygnować z tej metody. Byłam tego bliska, bo poranne pobudki mnie wykańczały. Szkoda, że nie jest to rozpropagowany produkt, bo ułatwiłby wielu kobietom i małżeństwom życie. Wreszcie się niczym nie przejmuje i rano spokojnie śpię. To jest dla mnie wielka radość. Obserwację prowadzę od początku fazy płodnej 8 dnia cyklu do 3 dni po skoku temperatury. Później nie zakładam, jednak wolę nie mieć nic na sobie. Termometr jest niewyczuwalny już dla mnie, ale zawsze pozostaje świadomość. Używam go tylko tyle ile jest to konieczne. Opaska na nogę się u mnie nie sprawdziła, niestety zbytnio ruszam nogami we śnie. Używam gumki na pas, bez dodatkowego unieruchomienia, wyłącznie sama gumka na pas. Swobodnie mogę poruszać nogami bez obawy, że wyszarpnę czujnik. Dodatkowa gumka mam wrażenie, że tylko przeszkadzała. Bielizny używam wyłącznie w pobliżu szczytu śluzu, kiedy jest na prawdę mokro. Wydaje mi się, że czujnik się nie wysunąłby, ale chce jak najbardziej skróci czas abstynencji- dlatego boje się zaburzenia pomiaru w wyniku wysunięcia się czujnika, dlatego stosuje majtki. Z miesiąca na miesiąc jednak staje się bardziej pewna jego i coraz rzadziej używam bielizny. Jeśli czujnik się wysunie, to przy szczycie śluzu gdy wstanę i idę po coś wieczorem. Zawsze jak tak się stanie po położeniu się poprawiam po prostu czujnik, żeby wszedł maksymalnie głęboko. Przy samym spaniu nic takiego się nie dzieje, może 1cm do 1,5 max. Uważam, że z ATOsem wykresy są bardziej czytelne, jest większa różnica przy skoku temperatury.
Natalia
Ania 31 lat, 3 dzieci
W końcówce trzeciej ciąży szperałam w internecie po stronach metod NPR. W zasadzie nie wiem, czego szukałam… Po prostu zastanawiałam się, jak ja to zrobię – mając 3 małych dzieci – by prowadzić obserwacje, a zwłasza mierzyć temperaturę. Metody NPR są super – gorzej z własną samodyscypliną. Aż tu nagle… link na stonkę ATOs-a! Jak na życzenie! Od razu chciałam mieć ATOsa. Niezależnie od tego, co by to miało być za urządzenie, byle tylko samo mierzyło temperaturę i by wyniki były pewne. Potrzeba pewnych pomiarów była dla mnie ważniejsza niż jakiekolwiek wątpliwości (że trzeba mieć całą noc coś w sobie, że może trzeba będzie używać w nocy bielizny). Okazało się „w realu”, że termomert jest maleńki, a czujnik wcale nie przeszkadza. Przez pierwsze kilka dni czułam czujnik, ale tak naprawdę bardziej wiedziałam o tym, że go mam w sobie, niż czułam. Teraz już wcale go nie czuję, a sprawdzanie jego położenia po wstaniu w nocy do dzieci/toalety mam już w nawyku. Pewność, że temperatura będzie zmierzona bez mojego wysiłku jest dla mnie czymś rewelacyjnym. Ulga wielka, że tak ważna sprawa sama się pilnuje… Z jednej strony żałuję, że nie wiedziałam o tym termometrze wcześniej. Jestem śpiochem i nawet wtedy, kiedy nie mieliśmy dzieci, było dla mnie wyrzeczeniem obudzić się rano o okreśonej godzinie – szczególnie w dni, kiedy wcale nie trzeba było wstawać. Pamiętam, że mój mąż czasem „marudził”, że nam nawet w weekend budzik musi wcześnie rano dzwonić, zamiast dać się wyspać… Z drugiej strony – myślę, że nie miałam znaleźć tej stronki przed zajściem w trzecią ciążę 😉 Teraz jednak nie wyobrażam sobie „dziurawych wykresów” i niepewności, a bez ATOsa nie dałabym rady sama zadbać o rzetelne pomiary. Nie zamieniłabym się już na „zwykły” termomet, a zwłaszcza na wstawanie! Wszystkim mamom polecam ATOsa bezdyskusyjnie. Paniom, które nie mają dzieci (lub mają dzieci odchowane) również – po co tracić sen o poranku? Mój mąż żartuje, że ATOs ma tylko jedną wadę… – nie kopie prądem męża wtedy, gdy nie jest wskazane dobieranie się do żony 😉 Ale kto wie… Może twórca ATOsa i w tym temacie coś kiedyś wymyśli… 😉
Jako matka 9-miesięcznej Marysi mogę śmiało polecić ATOs’a wszystkim Mamusiom, które chciałyby nadal kontynuować stosowanie NPR, a nocne wstawanie do dziecka utrudnia pomiar temperatury termometrem rtęciowym (używany przeze mnie przed ciążą) bądź elektronicznym. ATOs jest bardzo prosty w obsłudze i naprawdę w ogóle go nie czuć. Stał się nieodłącznym towarzyszem snu, a o poranku nie muszę tracić czasu na pomiar, bo ATOs już go ma w swojej pamięci Polecane etui w postaci mydelniczki również się sprawdza – bardzo dobry pomysł Gorąco polecam ATOs’a wszystkim kobietom. Pozdrawiam Katarzyna
Joanna 28 lat, 1 dziecko
ATOs, jak najbardziej pomaga – przede wszystkim doceniam to, że mogę spać do ostatniego momentu (czyli dopóki nie wstanie Łucja, co ma miejsce między 7 a 7.30) bez nastawiania budzika na wcześniejszą porę budzenia. Nasza Córka jest generalnie aniołem i przesypia całe noce, więc wstaję do niej bardzo rzadko, ale możliwość snu bez komplikacji jest świetna. Jeśli chodzi o dokładność pomiaru, to faktycznie czytelność wzrostu temperatury jest bardzo dobra (i to pomimo stosunkowo wczesnej pory ustawienia termometru, bo 3.30 – na razie nie przestawiałam więc tej pory). Wcześniej używałam tego samego termometru Microlife, co wykorzystany w ATOsie i wzrosty były słabiej zaznaczalne (jednak mierzyłam temp w ustach, więc może stąd słabsze wzrosty temp?.) – teraz nie mam żadnych wątpliwości. Komfort używania termometru bardzo dobry, nie zakłóca snu, nie podrażnia. Dziękuję bardzo za pomoc. Pozdrawiam, Joanna
Metodę NPR stosuję od 2008 roku. Od kiedy zostałam mamą miałam duże trudności z porannym pomiarem temperatury. Przed ciążą nie miałam problemu z regularnym mierzeniem temperatury. Po urodzeniu syna praktycznie zaprzestałam mierzenia temperatury (badając tylko śluz oraz kierując się objawami sprzed ciąży). W związku z powyższym, współżycie małżeńskie stało się dość stresujące. Z ATOs-a jestem bardzo zadowolona. Świetna inwestycja! Właśnie testuję go po raz drugi. Dzięki regularnym pomiarom potrafię bez problemu określić kiedy zaczyna się okres niepłodny. Jest niewyczuwalny i prosty w użyciu. Nie muszę nastawiać budzika i martwić się, że obudzę męża, synka. Poza tym, mogę pospać dłużej, jeżeli tylko syn mi pozwoli, a temperatura zostawianie zmierzona automatycznie!
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie Marcjanna
Przepraszam za zwłokę w napisaniu opini. Niedawno wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim i usiłuję złapać rytm. Drugi powód jest taki, że chciałam poczekać z odpowiedzią na pierwszy po ciąży cykl. No i pod tym względem ATOs sprawdził się świetnie – mam książkowy dołek w wykresie PTC, a po nim śliczną górkę. Żadnych „dziur” po drodze, bo przespałam godzinę pomiaru I to wszystko pomimo nocnych karmień. Dodatkowo, ponieważ używałam ATOsa przez miesiąc codziennie, przetestowałam go we wszystkich warunkach bojowych typu: czołganie pod meblami w poszukiwaniu zagubionego smoczka, wieszanie zerwanych zasłon, poranny zmasowany atak dzieci w łóżku. Jedynie raz, podczas karmienia w łóżku Weronce udało się trafić nogą we włącznik, dzięki czemu skasowała wynik pomiaru :). ATOs jest dyskretny, jak na razie niezawodny, czegóż jeszcze sobie życzyć? Może tylko tego, żeby miał kształt i wielkość tamponu, aby można go było w całości włożyć do pochwy – to ze względu na drobny dyskomfort, jaki codziennie odczuwałam na początku noszenia (czyli przez pierwsze 0,5 h), ale ten początkowy dyskomforcik jest tak nieznaczny zarówno obiektywnie patrząc jak i porównując z ogromną przydatnością ATOsa, że nie należy zaprzątać sobie tym głowy. Reasumując: nie wiem, jak ja mogłam wcześniej męczyć się z ręcznymi pomiarami?! Teraz nie oddam ATOsa za żadne skarby Angelika
Witam,
Odzywam się po zakończonym pierwszym cyklu przy użyciu ATO’sa. Moje wrażenia są bardzo pozytywne. Wcześniej rzeczywiście przetrenowałam go, aby potem już bez problemów odczytywać temperaturę. Wykres wyszedł mi badzo czytelny 😉 Jeśli chodzi o fizyczne wrażenia podczas użytkowania ATO’sa – nie odczuwam żadnego dyskomfortu, tak naprawdę wogóle mi nie przeszkadza, nawet podczas nocnego wstawania do dziecka. Nie zauważyłam też żadnych infekcji. Jednym słowem ATO’ s jest bardzo fajnym urządzeniem Pozdrawiam, Beata
Używam ATOS-a od miesiąca i … TEGO WŁAŚNIE BYŁO MI TRZEBA. Jeśli mogę powiedzieć o tym czy mi przeszkadza – to może przez pierwsze 2-3 dni był dla mnie wyczuwalny i zwracałam na niego uwagę. Wstawanie o stałej porze było dla mnie bardzo kłopotliwe. Różna pora dokarmiania najmłodszego dziecka dodatkowo komplikowała precyzyjne mierzenie. Często w ogóle nie mierzyłam temperatury. A teraz, jest super. Po każdym karmieniu sprawdzam jedynie położenie i idę spać. Jeśli muszę skorzystać w nocy z toalety to po prostu korzystam, ATOs nie przeszkadza mi w tym, trzeba jedynie czasem poprawić jego położenie. Jeśli zdarzy się że karmienie odbywa się po godzinie mierzenia ( u mnie 4.30) wtedy ściągam Atosa i śpię do rana już bez termometru. Generalnie jestem z niego bardzo zadowolona i szczęśliwa, że ktoś był gotów ułatwić nam życie.
Krótko i treściwie – jestem bardzo zadowolona z ATOSa. Naprawdę mam jeden problem mniej! Poranne mierzenie temperatury „tradycyjnym” sposobem (zwykłym termometrem) przy czwórce maluchów i chronicznym niedospaniu totalnie mnie przerastało; teraz po prostu zakładam ATOSa przed pójściem spać i już! Zero stresu że zaśpię, zapomnę albo w ogóle nie zdążę dokonać pomiaru, bo będę musiała wstać w trybie natychmiastowym (często ;). ATOs jest tak mało wyczuwalny, że gdyby nie był na gumce, to parę razy bym go już rano zgubiła (podczas chodzenia zdecydowanie się wysuwa, szczególnie gdy jest więcej śluzu). Nic mnie nie obciera, nic nie uwiera, gumka też nie sprawia sobą kłopotów. Najczęściej przypominam sobie, że mam założonego ATOSa, gdy najmłodsza córa zahaczy nóżką o przewód podczas nocnego karmienia. Trzymam ATOSa w pudełku po patyczkach do uszu – jest akurat:) Jeszcze raz dziękuję za ułatwienie mi życia;) !
Weronika 32 lata, 1 dziecko
Po raz pierwszy z pomiarem temperatury w czasie snu zetknęłam się w 2002 roku. Dostałam wtedy do testowania jeden z pierwszych prototypów automatycznego termometru owulacyjnego o nazwie Śpioszek i używałam go ponad 3 lata. Z początku, gdy dostałam termometr do ręki byłam ciekawa czy się sprawdzi. Jak wszystko co nowe budziło wiele emocji i ekscytacji, ale szybko okazało się, że termometr jest niewyczuwalny, a po 2 tygodniach już nie budził tyle emocji, a co najważniejsze nie trzeba było mierzyć rano temperatury. Pomiar temperatury był bardzo precyzyjny i co ważne, robiony systematycznie i zawsze o tej samej porze. Używałam również Bioselfa, ale wykresy Śpioszka, były łatwiejsze do interpretacji. Śpioszek sprawdził się, ułatwiając mierzenie temperatury. Polecam wszystkim, którzy mają małe dzieci, bo automatyczne mierzenie temperatury to wygoda i jeszcze raz wygoda.
Od ponad dziesięciu lat stosuję NRP. W zasadzie nie miałam problemów z interpretacją moich obserwacji i z wyznaczaniem okresów płodnych i niepłodnych. Jednak przy dwójce małych dzieci, które budziły się o różnych porach, dość szybko zrezygnowałam z pomiarów temperatury, ponieważ stały się dla mnie bardzo uciążliwe. Po urodzeniu trzeciego dziecka i dość długim okresie karmienia (prawie 2 lata), moje obserwacje śluzu i szyjki macicy nie układały się w żadne logiczne ciągi, a do mierzenia temperatury nie mogłam się zmusić. Sytuacja niepewności była dla mnie (a jeszcze bardziej dla mojego męża) bardzo nie komfortowa… i wtedy szpadł mi w oko ATOs. Zaryzykowałam, zamówiłam i bardzo się z tego kroku cieszę. Jak tylko dostałam termometr – od razu pierwszej nocy użyłam. Teraz mam już zaobserwowanych kilka cykli – znów mogę powiedzieć, że stosuję metodę wieloobjawową! ATOs jest łatwy w użyciu (zakładanie, zdejmowanie, odczyty pomiarów). Nie było żadnych problemów z „montażem” i „demontażem” (choć się trochę tego obawiałam). Obsługa prosta – przynajmniej jeśli chodzi o odczyt i kasowanie pomiarów, bo tylko tego na razie używam. I przede wszystkim „wykonuje pracę” za mnie, kiedy sobie smacznie śpię. Polecam
Planuję zajście w ciążę w związku z czym, w celu wyznaczenia optymalnego okresu płodności, od kilku miesięcy stosuję metodę objawowo-termiczną. Jako osoba bardzo aktywna zawodowo, dużo czasu spędzam w pracy. W tygodniu wstaję zazwyczaj o tej samej porze, jednak weekendy potrzebuję czasu na odespanie zmęczenia. W weekendy nie chciało mi się wstawać o 6 rano, a jak wiadomo różnica 4 czy 5-godzinna w pomiarze może zaburzyć cały wykres i jest on mało wiarygodny. Przeglądając w Internecie strony na temat NPR trafiłam na stronę poświęconą automatycznemu termometrowi ATOs. Jestem osobą otwartą na innowacje,tak więc bardzo entuzjastycznie podeszłam do projektu. ATOs-a otrzymałam bardzo szybko wraz z bardzo dokładną instrukcją obsługi. Obawiałam się, że panel sterowania będzie mi przeszkadzał. Okazało się jednak, że rzeczywiście był niewyczuwalny. Natomiast czujnik temperatury początkowo troszkę mnie uwierał. Jednak z każdym kolejnym użyciem raz był coraz mniej odczuwalny. Po tygodniu całkowicie się do niego przyzwyczaiłam. Termometr jest dla mnie dzisiaj praktycznie niewyczuwalny. Zdaję sobie sprawę z jego obecności w momencie zakładania go wieczorem (pomiędzy 22.00 a 24.00 )i przy wyciąganiu zazwyczaj o 6 rano. Obsługa termometru jest bardzo prosta. Nie lubię spać w bieliźnie i jedynym problemem w stosowaniu Śpioszka była konieczność zakładania jej na noc. W drugim cyklu stosowania spróbowałam używać Śpioszka bez bielizny, pomiary okazały się prawidłowe (porównanie z termometrem elektronicznym). Jednakże w okresie płodnym przy występowaniu dużej ilości śluzu pewniejsze jest zakładanie bielizny. ATOs-a uważam go za świetne rozwiązane pomocne w stosowaniu metody objawowo-termicznej.
Od 8 lat stosuję metodę wieloobjawową(jestem nauczycielem NPR). Do momentu pojawienia się dzieci poranne pomiary temperatury nie sprawiały mi żadnych kłopotów. Po urodzeniu drugiego dziecka zaczęłam określać okres płodny tylko na podstawie objawu śluzu, co doprowadziło do trzeciej ciąży wcześniej niż planowałam. Po urodzeniu trzeciego dziecka pomimo silnej motywacji nie byłam w stanie regularnie mierzyć temperatury, a dodatkowo objaw śluzu stał się mniej czytelny. Wszystko to spowodowało, że byłam zmuszona praktycznie zaniechać zbliżeń, bojąc się, że mogą one doprowadzić do kolejnej ciąży. Kiedy pierwszy raz usłyszałam o pomyśle automatycznego pomiaru temperatury zareagowałam na niego negatywnie, nie bardzo wyobrażałam sobie urządzenie jak i sposób pomiaru. Postanowiłam udowodnić, że jestem w stanie mierzyć temperaturę sama. Po trzech cyklach dałam za wygraną. Budziłam się na najmniejszy szmer moich dzieci, ale byłam w stanie przespać dzwonek budzika. ATOs-a zakładam wieczorem około 24.00,a zdejmuję rano koło 6.00, po obudzeniu mnie przez dzieci. Godzina pomiaru – 4.30 jest dla mnie dobra, bo dzieci zazwyczaj się wtedy nie budzą. Pamiętanie o założeniu i użycie termometru jest mniej kłopotliwe od mobilizacji w celu pomiaru temperatury o stałej porze. Użycie termometru wyeliminowało stres związany z obawą, że nie uda mi się zmierzyć temperatury. Wykresy, które otrzymuję są poprawne, pomimo, że czasami kilkakrotnie wstaję w nocy do dzieci. W moim przypadku termometr okazał się bardzo dobrym rozwiązaniem, i zdecydowanie ułatwił mi stosowanie metody objawowo-termicznej
Właśnie nakarmiłam synka i karmiąc go myślałam o tych dwóch wspólnych z ATOsem tygodniach. ATOsa nie czuję, nie przeszkadza mi w spaniu, jedyne co muszę zrobić to założyć go przed snem i sprawdzać położenie czujnika po każdym wstaniu do dzieci. Porównanie ze zwykłym termometrem wychodzi na plus. To co ze zwykłym musiałam zrobić, to założyć go zaraz po obudzeniu się i mierzyć czas. Czasem się to nie udało, a bo to jedno obudziło się krzycząc i trzeba było zrywać się natychmiast, albo drugie szpakowało się do łóżka i boksowało nogami po plecach od 5 rano, a ja nie mogłam zasnąć, mierzyłam więc tę temperaturę po paru godzinach bez snu lub o tej piątej, albo zdarzało się, że zasnęłam z termometrem wiadomo gdzie…a teraz rano mam spokój. Może się dziać co chce, a ja temperaturę mam zmierzoną i w dodatku nie muszę jej od razu odczytywać i zapisywać lub zapamiętywać. Jak przypomnę sobie uczenie się samoobserwacji, to do zwykłego termometru i do mierzenia porannego też się przyzwyczajałam i też to mniej więcej tyle czasu trwało. Inne bariery do pokonania, ale większy komfort używania. Wygodne, małe, dyskretne, pracujące za mnie urządzenie.
Fizycznie, to właściwie go nie czuję.. jest nieźle, nawet nie przypuszczałam, że może być tak słabo wyczuwalny; panel też właściwie mi nie przeszkadza… a psychicznie – to żaden problem; przywykłam do świadomości mierzenia temperatury; już od czterech lat prowadzę obserwacje.. temperaturę zawsze mierzyłam w pochwie. ATOsa traktuję jako krok naprzód… myślę, że większe opory miałam na początku, tj 4 lata temu, żeby w ogóle zacząć mierzyć temperaturę codziennie rano o stałej porze i to w dodatku w pochwie… to wtedy było stresujące, a teraz to normalka… a ta forma myśle, że to wielkie dla mnie ułatwienie. Jestem przekonana, że odczuję to zwłaszcza w podróży; w górach itp.. Acha, no i odkryłam jeszcze jeden atut ATOsa… polecam kobietom, które jeżdżą na delegacje z pracy i są zakwaterowane w jednym pokoju z innymi koleżankami… mogą wtedy uniknąć pytań w stylu „po co codziennie nastawiasz budzik tak wcześnie rano…?” nie mówiąc już o krępującym mierzeniu temperatury „po kryjomu” w takiej sytuacji… analogicznie w przypadku np. noclegu w pokoju zbiorowym w schronisku itd… ogromna ulga.. dzięki!
Agnieszka 33 lata, 1 dziecko
Witam serdecznie!!! Trochę czasu minęło, ale nie chciałam wystawiać opinie po pierwszym cyklu niesiona emocjami i nowością Atosa. Teraz po kilku cyklach mogę obiektywnie stwierdzić, że Atos ułatwił nam „życie”. Ze względów światopoglądowych w naszym pożyciu nie ma miejsca na antykoncepcję, dlatego pomoc Atosa w NPR ma ogromne znacznie!!!! Po urodzeniu dziecka pomiar temperatury był czymś prawie nieosiągalnym – luki w pomiarach były kolosalne. Dlatego zdecydowaliśmy się na to urządzenie, by w zgodzie z naturą, sumieniem i samym sobą nie rezygnować ze współżycia. Na początku obecność Atosa jest zauważalna – ale po kilku dniach zapomina się o nim do tego stopnia, że rano trzeba sobie przypomnieć, by go zdjąć. Polecamy szczególnie tym parom, którym z rożnych przyczyn nie wychodzi tradycyjny pomiar. Bardzo Panu dziękujemy za Atosa i za wszelkie wysiłki włożone w rozprzestrzenianie NPR.
Paulina, 32 lat, 2 dzieci
ATOs generalnie sprawuje się bardzo dobrze. Jest niewyczuwalny i bardzo ułatwia stosowanie metody wieloobjawowej. Przyznam, że dzięki ATOsowi w ogóle powróciłam do mierzenia temperatury, co znacznie poprawiło precyzję moich obserwacji. Obawiałam się trochę infekcji, do których mam tendencję, ale na razie rzeczywiście nie zauważyłam żadnych zmian w tej dziedzinie spowodowanych stosowaniem ATOsa. Jeśli chodzi o wysuwanie się czujnika, to nie mam takiego problemu w nocy, natomiast jako wieloródka miałam kłopoty z przejściem z łazienki do pokoju i wejściem na drabinę – nienawidzę składanych łóżek, więc nasze z braku miejsca stoi na małej antresolce. Rozwiązałam ten problem wchodząc na drabinę w bieliźnie, której się następnie pozbywam. Czasem stosuję też bieliznę w dniu szczytu śluzu. Mam jedną uwagę negatywną – bardzo łatwo jest usunąć ostatni wynik, zdarzyło mi się to już kilkakrotnie, za każdym razem przed odczytaniem. Oczywiście z czasem wyrobię sobie odpowiednie odruchy, niemniej poddaje to ewentualnie pod rozwagę. Reasumując, zdecydowanie polecam ATOsa. U mnie ocena 4+ (ze względu wyłącznie na odczytywanie/kasowanie za pomocą jednego guzika). Pozdrawiam serdecznie i gratuluję świetnego urządzenia, Paulina
Ogólnie oceniam działanie ATOsa na duży plus. Jest to doskonałe wyręczenie w mierzeniu temperatury, co docenia zwłaszcza mąż ponieważ zegarek nie brzęczy mu codziennie o 5 rano nad głową. Dla mnie ATOs jest nieocenioną pomocą zwłaszcza w moich zaburzonych cyklach, ponieważ przynajmniej mogę wykluczyć błędy w mierzeniu (zaspanie, zdenerwowanie budzikiem, zmiana godziny itp.) Dlatego stosuję ten termometr praktycznie codziennie. Co do snu to wcale mi nie zawadza. Od rozpoczęcia stosowania ATOsa nie zdarzyła mi się żadna infekcja. ATOs sprawdził się również poza granicami kraju 😉 Wprawdzie strefy klimatycznej aż tak bardzo nie zmieniłam, ale białe szwedzkie noce bez ATOsa mogły by skutecznie zmarnować wykresy 😉 Niestety higiena i instalowanie codziennie na ciele nie jest przyjemne zwłaszcza w chwilach dużego zmęczenia lub chwilach intymnych ( lub raczej po nich 😉 Ale to niestety minus takiego, a nie innego planowania rodziny – mój wybór w końcu. Co do działania nie mam zastrzeżeń. Jedynie czujnik jest troszkę za długi ( zamawiałam troszkę krótszy), ale radzę sobie z tym.
ATOsa używam od paru miesięcy. Przyszedł w samą porę, gdy już miałam porzucić naukę NPR w wyniku problemów z pomiarami temperatury. Próbowałam dokonywać pomiarów waginalnie, najpierw termometrem rtęciowym, potem zakupionym termometrem Microlife, ale nic z tego nie wychodziło sensownego. Wiec zaraz po otrzymaniu ATOsa zaczęłam go używać, mierząc jednocześnie temperaturę w ustach termometrem Microlife. I wreszcie zaczęło coś wychodzić. ATOsa postanowiłam nabyć dlatego, gdyż:
– miło jest pospać rano, a świadomość tego, iż muszę zmierzyć temperaturę, mój sen zakłócała (budziłam się wcześniej), zakłócając tym samym pomiar;
– czułam się głupio mierząc temperaturę w obecności innych osób w pokoju (np. na wyjazdach), gdyż Microlife pika dość głośno, a przy rtęciowym trzeba używać budzika;
– często mam problemy ze snem, budzę się wcześnie rano (np. latem lub ze stresu).
Po porównaniu 2 cykli (Microlife – ATOs) stwierdziłam, że ATOs sprawuje się dobrze (tzn. wyniki dla obu termometrów są dosyć spójne), więc zaprzestałam porównawczych pomiarów i już do woli mogę się wysypiać (jeśli mam z rzadka czas ). Termometr jest praktycznie niewyczuwalny, zarówno czujnik, jak i korpus. Już pierwszego dnia użytkowania zaraz o nim zapomniałam i przy nocnej wizycie w toalecie zaplątałam się w gumkę :). Do spania muszę ubierać bieliznę, gdyż inaczej czujnik wypada (a poza tym chyba zamówiłam nieco za długi). Żadnych infekcji nie nabyłam, ale nie mam do tego skłonności. Niedawno wyszłam za mąż i mam nadzieję, że ATOs będzie nam dobrze służył.
Przyzwyczailiśmy się już do siebie i żyć bez siebie nie możemy. 😉 A tak na poważnie, to rzeczywiście przyzwyczaiłam się już do ATOsa i bardzo rzadko odczuwam jakiś drobny dyskomfort związany z jego używaniem. W zasadzie po tych kilku cyklach, obsługa ATOsa stała się zupełnie rutynowa – już wiem kiedy najwygodniej odczytać i zapisać temperaturę, jak ułożyć kabelek, żeby w nocy nie przeszkadzał i się nie ruszał itp. Okazało się też, że w moim przypadku najlepiej myć ATOsa zwykłym mydłem i czasem wodą utlenioną (płyn do higieny intymnej nie zdał egzaminu, bo miałam wrażenie, że szczypie). Ale najważniejsze jest, że się wreszcie porządnie wysypiam. Aha jeszcze słowo o wykresach – są bardzo czytelne. Ostatni wręcz modelowy
Agata 31 lat, 1 dziecko
ATOsik jest świetny. Na początku trochę mnie swędziało na zewnątrz w miejscach styku przewodu ze śluzówką, ale po trzech dniach przeszło. Od razu pomyślałam, że to psychosomatyczne. Od tamtego czasu zmieniłam tylko miejsce mocowania obudowy – nie bezpośrednio na brzuchu, lecz na podkoszulce – z powodu gumki, która w nocy mnie obcierała i wybudzała. Zapewne i do tego bym się przyzwyczaiła, ale skoro nie ma potrzeby? Po tygodniu stosowania ATOsa przestałam go czuć. To prawda, co piszą inne użytkowniczki, że pierwsze dni z ATOsem są dziwne. Świadomość, że coś „tam” wkładam i tym podobne, strach przed wysunięciem się końcówki. Ale nic się nie wysuwa, sypiam w bieliźnie, więc nad ranem pozycja czujnika jest zwykle taka, jak w chwili założenia. Właśnie „wychodzi” mi PRZEPIĘKNY wykres, brak nagłych wahnięć temperatury (zwykle spowodowanych wybudzeniami i potem opóźnieniem w mierzeniu sposobem tradycyjnym), prześliczny spadek przed owulacją i monumentalny skok po. No po prostu miodzio. Dziękuję za wspaniały wynalazek!
Wszystko jest OK. Teraz próbujemy wrócić da zasad NPR-u. Jest rzeczywiście bardzo pomocny, bo zwykłym termometrem z dwójką dzieci nie radziłam sobie. Stosowanie ATOs-a nie sprawia żadnego problemu, a termometr jest niewyczuwalny.
Jestem nauczycielką i rozpoczynam nieregularnie pracę (wstaję w przedziale od 5.45 do 10.00) a do pracy dojeżdżam ponad godzinę więc każda minuta snu jest ważna. Atosa używam od około roku. Dowiedzieliśmy się o nim na spotkaniach przedmałżeńskich. Teraz jest super, żadnych problemów, mogę spokojnie pospać 😉 Wszystko działa, bez problemów. Czujnik nie wypada, nawet bez bielizny. Termometr jest łatwy do utrzymania w czystości i niewyczuwalny.
ATOS-a używam od 1,5 miesiąca. Urządzenie to jest małe, mniejsze od pudełka od zapałek, płaskie, łatwe w obsłudze. Zaskoczyło mnie to, że jego „obecność” jest praktycznie niewyczuwalna i nie powoduje żadnego dyskomfortu. Czytając opinie kobiet, które go używały myślałam, że nie możliwe jest nie czuć czegoś co mamy na sobie i w sobie, a jednak to prawda! Lubię spać na brzuchu i trochę się obawiałam jak to będzie podczas stosowania ATOS-a… Przekonałam się jednak, że nawet śpiąc w tej pozycji nie czuję go. Jeśli chodzi o zakładanie nie miałam z tym żadnego problemu, wbrew moim wcześniejszym obawom. Czujnik, który umieszcza się w pochwie jest niewyczuwalny. Jednym słowem nie było do czego się przyzwyczajać! Jednak najważniejszą rzeczą, która przemawia za używaniem ATOS-a jest to, że pomiar dokonywany jest podczas snu. Nie musimy robić nic (poza jego założeniem). Dla mnie osobiście jest to duży PLUS, bo zawsze miałam nastawiony budzik na godzinę pomiaru i zdarzało się, że na dźwięk dzwonka „wyrywałam” się ze snu, co na pewno nie sprzyjało dokładnym pomiarom. Dodatkowo wykresy są bardziej czytelne niż przy użyciu tradycyjnego termometru. Odczytywanie pomiarów jest bardzo proste tak jak i zabiegi higieniczne związane z myciem urządzenia. Polecam to małe urządzenie wszystkim starającym się (jak i nie) w celu poznania swojej płodności.
„Wiadomości dobre czy złe, ale zawsze prawdziwe” – Głos Ameryki
Agnieszka 36 lat, bezdzietna
Powodem rezygnacji z ATOs-a nie jest jego złe czy niepoprawne funkcjonowanie. To powody bardziej „poza techniczne” z którymi nie umiałam sobie poradzić. Tak ogólnikowo mówiąc – jak dla mnie -„ogranicza spontaniczność”. I nie chodzi tu też absolutnie o to, że jakiś kabelek trzeba włożyć, pilnować, żeby się nie wsunął itd. Mam nadzieje, że relacje z postępów nad ATOsem będą nadal dostępne w necie, więc będę śledzić, kibicować i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze skorzystam. Pozdrawiam i życzę sukcesów.
Aleksandra 39 lat, 3 dzieci
Niestety przerwałam używanie ATOsa po paru miesiącach. W pewnym momencie córcia w nocy przy karmieniu strasznie się wierciła, kopała i wierzgała wysuwając czujnik z pochwy, zniechęciłam się, trochę mnie to stresowało. Poza tym wielokrotnie pomiar następował w czasie, gdy córka się obudziła i musiałam ją ponosić, albo przemieszczałam się od jej łóżka do swojego i miałam wątpliwości, czy wynik będzie wiarygodny.
Nie jest używany. Uczucie dyskomfortu i niewygody co skutkowało problemami z zaśnięciem.
Pozdrawiam Magdalena